niedziela, 6 kwietnia 2014

Stay & play i pierwsza "wywiadówka"...

U Olusia w przedszkolu raz na jakiś czas jest czas stay & play, czyli zostań i się baw :) Rodzice przychodzą na godzinę przed zakończenie zajęć i mogą pobawić się z dziećmi.

W środę  odbyło się to trzeci raz od kiedy Oluś chodzi do przedszkola, na samym początku przedszkolanka wręczyła mi dziennik Brzdąca, zapisują w nim to co danego dnia robił, nie jest to codziennie, ale bardzo często. Dużo notatek jest po polsku , ponieważ jedną z trzech przedszkolanek była Polką , niestety już odeszła. Ten dziennik jest dostępny do wglądu każdego dnia, ale ja go oglądam zazwyczaj raz na dwa tygodnie.
Gdy już wszystko przeczytałam udaliśmy się w zwiedzanie przedszkolnych kątów, pierw zaliczyliśmy explorer area, czy strefę odkrywczą, piasek, woda, w tym wszystkim dzieci się bawią, do wody mają specjalne fartuszki, które zakładają gdy chcą się tam pobawić. Pola dzielnie towarzyszyła nam w zabawie i była bardzo zadowolona z tego powodu :) Oluś pokazał miejsca gdzie siedzą i robią prace plastyczne, gdzie jest kącik czytania książek, kącik zabawy w dom, mechanika, gdzie śpiewają piosenki, mieli też doświadczenie, panie rozpuściły ciemną i białą czekoladę , wylały w specjalnym miejscu i dzieci mazały tam rączkami, takie podobne zabawy mają bardzo często, widzę to po stanie mundurka gdy Oluś wraca z przedszkola.

Nie wiem jak jest w polskich przedszkolach, ale to do którego chodzi Brzdąc bardzo lubię, jest kreatywne, rozwija wyobraźnię, Oluś od kiedy tam chodzi jeszcze ani razu nie zapłakał, że nie chce iść do przedszkola, o nie przepraszam, w piątek mu się zdarzyło bo za późno poszedł spać i gdy wstał, sam nie wiedział o co mu chodzi, ale tak to do i z przedszkola idzie z uśmiechem od ucha do ucha, a motywacją do wcześniejszego pójścia spać jest "Olusiu jak szybko pójdziesz spać, to szybko minie Ci czas i jak się obudzisz będziemy szli do przedszkola!" po tych słowach jest koniec rozmówi, proszenia o picie czy jedzenie. Zadziwia mnie też w tym przedszkolu to, że dzieci mają do zabawy tablety, mają też coś a'la stół do cymbergaja, ale on jest dotykowy, mają tam różne aplikacje, mogą pisać literki i cyferki, no dla mnie szał, nigdy wcześniej czegoś podobnego nie widziałam.

W ten sam dzień popołudniu byłam na pierwszym zebraniu. Nie było to takie zebranie jak jest w Polsce, że siedzi nauczyciel, rodzice w ławkach i rozmawiają, spotkanie odbyło się twarzą w twarz, przedszkolanka nie powiedziała o nim ani jednego złego słowa, same superlatywy, to że bardzo dobrze łapie język, że pięknie liczy, że jest przyjazny i otwarty na ludzi, że lubi kreatywne zabawy, opowiadała o tym w co lubi się bawić w przedszkolu i o tym w czym my rodzice możemy mu pomóc, prosiła aby go trochę usamodzielnić, np. by umiał sam założyć kurtkę, zapiąć ją itp. by używać prostych zwrotów po angielsku, jak usiądź, uważaj, idziemy. Ogólnie wyszłam bardzo zadowolona i dumna z mojego Synka, cudownie słuchać takich epitetów pod adresem swojego dziecka :)


Zapraszam do krótkiej fotorelacji z przedszkola :)









3 komentarze:

  1. Z tego co wiem, u nas tez robia takie zeszyty ze zdjęciami i na koniec roku szkolnego możesz sobie wziąć. Ja nie widziałam naszego, ale córa znajomych ma w domu co rok :P Rewelacyjna sprawa :)
    Ja również jestem pod wrażeniem angielskiej szkoły, do PL się umywa.

    A jeszcze dodam, że jak są jakieś zadania do domu, albo informacja to najczęściej Pani drukuje nam dwie wersje, polska i angielską :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas póki co Olus nie ma zadań do domu :) a czy ta książeczke dostaniemy na koniec roku to nie wiem :)

      Usuń
  2. fajny taki dziennik:) ja mam w srode zebranie;)

    OdpowiedzUsuń