piątek, 26 września 2014

19 miesięcy ich wspólnej przygody...

Dziś mija 19 miesięcy od kiedy Oluś poznał swą siostrę i 19 dni i 1 dzień od kiedy Pola jest na świecie.

Co to jest 19 miesięcy dla dorosłego człowieka? Nic, a dla takich małych dzieci tak wiele... Przez te miesiące tak się zmienili, Oluś z niesfornego prawie 2,5 latka zmienił się w niesforną czteroletnią gadułę, opiekującego się starszego brata, który zawsze biegnie z pomocą dla Poli, a ona z małego zawiniątka stała się kompanem do zabaw dla Olka, małą papużką , która we wszystkim go naśladuje i staje się takim samym łobuzem jak on, choć przyznam się miałam nadzieje iż choć jedno dziecko będzie ugodowe, ale gdzie tam oboje tak samo uparci, tak samo zawzięci i tak samo nieusłuchani, ale pracujemy nad tym.

 Ogólnie blog chyba powinien zmienić nazwę z Brzdące Dwa i ich Mama, na Uparciuchy Dwa i ich Mama, bo tak jak oni się uprą to nie ma bata, nie to nie i koniec, albo daj i daj, z Olusiem obecnie jest ok, ale Pola pokazuje rogi, czyżby zaczynał się bunt dwulatka? Chyba tak, nie jestem z tego powodu szczęśliwa, ale już to przechodziłam i damy radę, póki co było "tylko" rzucanie rzeczami gdy zabrałam mazaka, którym królewna chciała ozdobić ścianę, a co będzie dalej? Zobaczymy. Już uzbrajam się w cierpliwość i myślę nad tym jakich sformułowań używać by omijać słowo NIE, w sumie póki co na Pole bardziej działa " zejdź ze stołu, na nim stawiamy jedzenie, chodzi się po podłodze" niż "zejdź ze stołu, nie wolno na niego wchodzić", ale czy uda mi się tak ciągle mówić? Póki co nie jest jeszcze tak  źle, Oluś się uspokoił to i może ona się uspokoi i będzie ciągle taki rollercoaster, jak nie Pola to Aleksander, jak nie On to Ona, dzieci dbają o to by matka się nie nudziła i miała co robić :)

Jednak mimo wszystko uwielbiam ich , uwielbiam rączki wplatające się w szyję, uwielbiam gdy Oluś wchodzi do naszej sypialni o poranku i słowa  " Mamusiu, Tatusiu czas do przedszkola, już wstałem", uwielbiam bezinteresowne buziaki od Polinki, uwielbiam gdy Pola zbudzi się z popołudniowej drzemki i brat biegnie do niej mówiąć "Mamusiu, ja ja wyciągnę OK?" i wchodzi do jej pokoju mówi "Dzieeeeń doobry Poluniu jak fajnie, że wstałas" i próbuje ją wyciągnąć z łóżeczka, uwielbiam widok skaczących ich razem po naszym łóżku i te piski radości. Mam nadzieję iż mimo kłótni i bójek zawsze będą tak kochającym się rodzeństwem jak są teraz, On troskliwy starszy brat, Ona mała tulisia i zapatrzona w brata siostrzyczka. Kocham nade wszystko ! Moje dwa spełnione marzenia, idealni w swej nie idealności , Oluś i Pola <3








piątek, 12 września 2014

Nie marudź, nie narzekaj, zawsze się uśmiechaj, przecież matką jesteś !

Jesteś matką? Jeśli tak to zapewne wiesz, że nie masz prawa narzekać, że jedyne czym masz się dzielić to tym jak wspaniałe masz dziecko/dzieci i jak sielankowe życie prowadzicie.

Jednak nie zawsze tak się da, czasami dopada nas zły nastrój, nic nam się nie chce, a w koło biegają dzieci, które nie ułatwiają tego ciężkiego dnia, a mimo natłoku myśli musicie się nimi zająć, zrobić obiad, ogarnąć dom i wtedy nadchodzi moment gdy po raz dziesiąty zostaje wylane picie, co z tego, że dajecie picie do niekapka, dziecko ma inny plan, chce sobie je nalać samo do innej butelki,  nie prosząc nikogo o pomoc, siedząc w salonie słyszysz tylko "nie chciałem..." Patrzysz i co robisz? Znowu sprzątasz, mówisz, że trzeba wołać, że z butelki do butelki najlepiej przez lejek, za chwilę gdy sprzątasz bałagan w kuchni, słychać w salonie "O nie! Mamooo!" Idziesz, patrzysz, no tak zostawiłaś swój kubek z piciem i młodsze dziecko chciało się z niego napić, ale za mocno przechyliło, Twoja wina, no bo przecież trzeba wszystko ze sobą wszędzie zabierać i po kilku podobnych zdarzeniach masz już dosyć... potrzebujesz chwili wytchnienia, wygadania się komuś, napisać o tym gdzieś by wylać swe żale, a co za to otrzymujesz?

 Oczywiście "cenne" uwagi, oceny Ciebie jako matki, że to Twoja wina, że rozbestwiłaś, rozpieściłaś, że nie reagujesz, nie karcisz, nie wymagasz, jesteś niekonsekwentna,  same superlatywy, może  1 na 10 osób powie "nie martw się, to minie", poradzi co zrobić, udzieli dobrej rady, ale nie będzie oceniać Ciebie, opowie na swoim przykładzie, podbuduje, czemu takich osób wśród nas jest niewiele?

 Dlaczego ludzie tak bardzo lubią oceniać innych nie znając całej sytuacji, widząc zaledwie ułamek tego co dzieje się na co dzień w danej rodzinie. Dlaczego ludzie wymagają od nas bycia idealną matką, idealnym ojcem, dzieckiem?  Czemu nie możemy mieć chwili słabości, złego dnia, złego samopoczucia? Czemu oceniając innych nie widząc czubka swego nosa? I czemu o macierzyństwie wypowiadają się osoby nie mające dzieci?

Mogłabym tu zadawać takich pytań tysiące, bo siedzą one w mej głowie od dawna,  są dla mnie nie zrozumiałe. Ja staram się nie oceniać, staram się doradzać mówiąc "Ja robiłam tak i tak, ale Ty wcale nie musisz, możesz spróbować czego innego" , nie mówię " Co Ty robisz, jak mogłaś popełnić taką głupotę, przecież musisz to zrobić tak!" Staram się bardzo, ale nie zawsze mi to wychodzi i wiem o tym. Nie jestem idealna, nikt nie jest, każdy ma wady i zalety, ale ja nie wtrącam się w życie innych, nie wchodzę w ich życie z butami, pilnuję swojego podwórka i tego by u mnie był ład, a co jest u sąsiada z płotem, to nie mój interes.

Mam swoje życie, rodzinę , swoje zasady, popełniam błędy jak każdy człowiek, staram się wychować me dzieci najlepiej jak umiem, obdarzam ich miłością największą jaką mogę, co z tego wyniknie zobaczymy za kilkanaście lat.

A tymczasem mówię wszystkim wszystkowiedzącym: "GÓWNO WIECIE!"
Ot taka puenta  ! :) Miłego weekendu kochani i nie dawajcie się !

czwartek, 11 września 2014

Brak weny i armagedon.

Ostatnio mnie wena opuściła całkowicie... gdzie się podziała , nie mam pojęcia! Brak weny do pisania, brak weny do zdjęć, czyżby odezwała się we mnie jesienna chandra mimo iż jeszcze przez kilka dni mamy lato? Staram się ja w sobie odnaleźć, bo w sumie ciężko mi bez niej, ciężko mi bez mego entuzjazmu, a jak ja nie mam humoru to i Brzdące mają gorszy i dają w kość.

Ostatnimi czasy w domu był istny armagedon, na chwilę nie mogłam ich zostawić samych, jak nie rozsypana mąka w kuchni, to cała pasta do zębów wyciśnięta na umywalkę,  to rozlane picia, rozsypane chrupki kukurydziane po całym salonie, ot tak dla zabawy, bo przecież fajnie jest je rozsypywać, deptać po nich, ale potem już nie fajnie gdy trzeba to posprzątać i zaczyna się lament i łzy, krzyki i złość, kto tak daje popalić? Mój kochany synek, a Pola mu wtóruje i naśladuje go, ostatnio jego zachowanie przypomina mi go gdy miał 2 lata i przechodził bunt, czy bunt czterolatka też istnieje?

Staram się poświęcać mu czas, rozmawiać z nim, tworzyć coś razem, wczoraj dla przykładu malowaliśmy farbami, lubi takie zajęcia, ale już nie lubi gdy próbuje go czegoś nauczyć, kiedy próbowałam kolejny raz pokazać mu jak malować ludzika, kwiatka, domek, to się denerwował, bo on nie umie, bo on nie chce i jego rysunki nie odbiegały niczym od rysunków 1,5 rocznej Poli, były takie same, tyle że Poli kolorowe, a jego czarne, granatowe... Wiem iż każde dziecko rozwija się we własnym tempie, że nie każde musi umieć malować i ok akceptuje to, ale jego histerie podczas gdy coś mu się nie udaje przerażają mnie, staram się pomóc mu zapanować nad emocjami, ale ciężko mu je ogarnąć, często w ataku złości rozwala swoje zabawki, a potem przychodzi z płaczem "Mamusiu zobacz co ja zrobiłem, zniszczyłem swoją zabawkę" i dalej płacze już z powodu zabawki, mam nadzieję, iż ten okres minie i wróci mój Oluś sprzed miesiąca jak najszybciej.

Tak czy inaczej dla mnie i tak jest kochanym chłopcem, mimo swych histerii umie przyjść , przytulić, powiedzieć kocham, wie , że jest kochany mimo wszystko, że akceptujemy jego wady, staramy się z M jak możemy. Mam nadzieję, że już niedługo wszystko wróci do normy.

A jak to jest u Was? Czy Wasze maluchy tez miewają takie okresy buntu, jak sobie wtedy radzicie?