Życie....jak wielu z nas nie zdaje sobie sprawy, że ono jest tak kruche, że jedna sekunda wystarczy by mogło się skończyć, lub diametralnie zmienić... w poniedziałek byłam z Polą na zakupach, udały się, kupiłam fajne rzeczy dla Brzdącow i dla siebie nawet coś znalazłam (ale o tym kiedy indziej) , wracaliśmy do domu, zagadana z babcią, słyszymy dźwięk karetku, za chwilę mija nas tajniak z "kogutem" pędzi jak oszalały, ścian zakręt, mówię , iż moim zdaniem stwarza on zagrożenie dla innych kierowców, bo nikt nie spodziewa się zza zakrętu pędzącego auta, no ale pojechał, rozmawiamy dalej, znowu słyszymy syreny, dwa wozy strażackie, dziadek stwierdza- wypadek. Jedziemy i stajemy w korku, od zdarzenia dzieli nas ok 10 aut, dziadek stwierdził że zawracamy bo będziemy stać w tym korku, a tak pojedziemy równoległa droga....jak powiedział tak zrobił. Jedziemy i widzę auto, Seicento , rozwalone, zjechało z przeciwległego pasa, przyleciało przez płot i dachowalo... nie lubię takich widoków :( , na koniec patrzę a na tyle auta pluszowy królik i myśl Boże tam jechało dziecko, od razu złapałam za rączkę moją spiaca Pole i myślałam o tym wypadku pół dnia, przeczytałam w lokalnych wiadomościach iż w wypadku zginęła 69letnia kobieta, kierowca i 12letnie dziecko trafili do szpitala, przyczyny wypadku nieznane...Sama kiedyś wypadek przeżyłam, do dziś mam problem z jazdą autem, mam zbyt czarne myśli, ale dziękuję Bogu, że mimo tragicznego wyglądu auta nam nie stało się nic poważnego, nie wyobrażam sobie co wtedy czuła moja mama , która po tym gdy auto się zatrzymało obejrzała się na tylnie siedzenie, a mnie z siostrą nie było, lezalysmy 10-15m od auta.... obym nigdy nie musiała czegoś takiego przeżywać. Cieszmy się życiem, bo nigdy nie wiadomo co nam przyniesie jutro....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz